Chwytam za telefon i wybieram numer do Nathalie.
- Hej Nat! Co u ciebie? - zapytałam, gdy tylko odebrała.
- Cześć Jess! Właśnie miałam do ciebie dzwonić. Nie uwierzysz! Kupiłam przed chwilą meet&greet na koncert Abrahama w Madrycie!! - zaczęła prawie piszczeć z radości. Zrobiło mi się trochę przykro, ponieważ nadal nie wiedziałam czy w te wakacje zobaczę tego, który zaprząta moje myśli prawie cały czas.
- To świetnie. - powiedziałam prawie bez emocji. - Ja dzwonię właśnie poniekąd w tej sprawie.
- Coś nie tak Jess? A może też już masz bilet? - pytała uradowana.
- Chciałabym Nat.. Mama powiedziała, że nie wiadomo czy pojadę w te wakacje do Hiszpanii, bo nie mają z tatą pieniędzy, żeby dołożyć mi do wyjazdu.
- Żartujesz? Przecież pierwszy koncert miał być nasz wspólny, to przecież twoje największe marzenie.
- Tak, wiem. Teoretycznie mama się zgodziła bym pojechała, ale będę musiała spać u cioci.. Pod warunkiem, że tata też się zgodzi.
- Poważnie? Zero szaleństwa?
- Nie przesadzaj, ciocia nie jest taka zła. Na pewno będzie więcej luzu niż tu, w Niemczech. - zaśmiałam się.
- W takim razie trzymam kciuki. - również się zaśmiała. - Ogólnie pochwalę ci się, że będę miała jeden z najlepszych hoteli w Madrycie.
- Nathalie!
- No co?
- Nie wiem czy pojadę z tobą, a ty opowiadasz mi jakie czekają atrakcje? Głównie koncert Abrahama. Jak się nie uda t...
- Nawet nic nie mów! Uda się! Jestem tego pewna! - stwierdziła, przerywając mi wcześniej.
- Chciałabym Nathalie.. Chciałabym.. Dobra, ja muszę kończyć, bo zaraz mam obiad. Odezwę się potem. Trzymaj się.
- Pa Jess.
Rozłączyłam się i chwyciłam za laptopa. Na YouTube włączyłam Lanzalo i weszłam na twittera. Pierwszy tweet na głównej od razu rzucił mi się w oczy. "Trasa rusza już za dwa tygodnie. Nie mogę się doczekać! Madryt na pierwszy ogień! Do zobaczenia!" No tak, wszędzie muszą mi o tym przypominać, nawet sam zainteresowany. Zaczęłam przeglądać jego zdjęcia i różne sklejki, które sama wykonałam. Uśmiech nie znikał mi z twarzy. Zawsze dostrzegałam w nim zwykłego, szesnastoletniego chłopaka z San Fernando, a nie tego sławnego Abrahama Mateo, którego kochają miliony dziewczyn na świecie. Mimo, że go nie znam osobiście, czuję to. Moim największym marzeniem jest spędzić z nim chociaż jeden dzień. Najlepiej całe życie, ale to jest jeszcze bardziej nierealne. Z rozmyślań wyrwał mnie głos mamy.
- Jessica, chodź już! Obiad jest!
- Już idę, mamo!
Wyłączyłam laptopa i udałam się na dół. Gdy weszłam do kuchni, obiad był już na stole. Pyszna pieczona kaczka z jabłkami i sosem curry. Do tego ryż i zielona fasolka szparagowa. Mniam. Moja mama świetnie gotuje, nie jedna osoba może mi pozazdrościć. Usiadłam na krześle, grzecznie poczekałam na rodziców i zaczęliśmy jeść. Po dłuższej chwili ciszy, gdy na talerzach prawie nic nie zostało, mama odezwała się.
- Dzwoniłam do cioci. - zaczęła - Przykro mi Jess, ale ciocia Maddie wyjeżdża na całe wakacje do USA, a dom zostawia znajomym z Francji, którzy przyjeżdżają tam na wakacje. Nie ma opcji, abyś pojechała w te wakacje. Bardzo byśmy chcieli coś poradzić, ale naprawdę nic nie zrobimy. Przepraszam.
- Mamo, żartujesz, prawda? Powiedz, że tak! - mówiłam przerażona ze łzami w oczach.
- Mama mówi prawdę, córeczko. A my naprawdę nie mamy pieniędzy na to, by opłacić ci hotel. - odezwał się tata.
- Nie! - zaczęłam płakać. - Obiecaliście mi! Przysięgłam sobie, że w te wakacje pojadę do Hiszpanii, pójdę na koncert Abrahama, poznam go w końcu, a przede wszystkim spędzę najlepsze chwile z Nat! Wszystko mi zniszczyliście! Znów nie spełnię marzeń! Dziękuję!! - wykrzyczałam i zapłakana pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i wypłakiwałam się poduszce. Tyle czasu walczyłam o marzenia, a gdy już byłam niedaleko - spadłam i muszę wspinać się od nowa. Życie jest okropnie niesprawiedliwe. "Byłam bliska zobaczenia Abrahama Mateo. Rodzice wszystko zrujnowali, pewnie nigdy więcej nie nadarzy się okazja. #depresja". Tweet. Poszło. Teraz pewnie mnóstwo ludzi napisze jak to mi współczuje. Czasem wydaje mi się to fałszywe, ale mimo wszystko bardzo kochane. Paradoks, nie? Znalazłam moje ulubione opowiadanie o Abrim, akurat pojawił się nowy rozdział, zabieram się za czytanie. Opowiada ono o dziewczynie, która miała wszystko, rodzice nie przejmowali się jej losem tylko dawali jej pieniądze, a ona robiła co chciała. Była bogata, więc pozwalała sobie na wszystko, nawet spotkała kilkakrotnie Abrahama. Ehh, chciałabym być na jej miejscu w życiu realnym. Czytając i rozmyślając zeszło mi do późnego wieczoru. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Śniło mi się, że tańczę w deszczu z moim ulubionym hiszpanem i właśnie mnie przytulał, gdy obudził mnie telefon. Nathalie. No tak, tylko ona potrafi obudzić człowieka bardzo wcześnie.
- Halo? - powiedziałam bardzo zaspana.
- Nie uwierzysz! Wchodź na twittera! Zobacz co napisał!
- Kto?
- No wejdź! Zobacz! Serio nie uwierzysz!
- No dobra już, dobra. Chwilę.
Chwyciłam za laptopa i zalogowałam się na twittera. No tak, mogłam się domyślić, że chodzi o Mateo. Ale zaraz, zaraz... Czy to...?
- Aaaaaaaaaaa!! - zaczęłam piszczeć. Łzy poleciały mi z oczu. Tak, Nat miała rację. Nie uwierzyłam.
__________
Siemkaaaa!
Mam nadzieję, że coraz bardziej zaciekawiam :) Wiadomo, że początki nie są najlepsze, ale wszystko musi się rozkręcić :) Po lewej stronie w aktualnościach będziecie mieli najważniejsze informacje dotyczące bloga. M.in. kiedy pojawi się nowy rozdział :) Jeśli się podoba to zostawcie komentarz i wyślijcie znajomym.
Enjoy! x
- Hej Nat! Co u ciebie? - zapytałam, gdy tylko odebrała.
- Cześć Jess! Właśnie miałam do ciebie dzwonić. Nie uwierzysz! Kupiłam przed chwilą meet&greet na koncert Abrahama w Madrycie!! - zaczęła prawie piszczeć z radości. Zrobiło mi się trochę przykro, ponieważ nadal nie wiedziałam czy w te wakacje zobaczę tego, który zaprząta moje myśli prawie cały czas.
- To świetnie. - powiedziałam prawie bez emocji. - Ja dzwonię właśnie poniekąd w tej sprawie.
- Coś nie tak Jess? A może też już masz bilet? - pytała uradowana.
- Chciałabym Nat.. Mama powiedziała, że nie wiadomo czy pojadę w te wakacje do Hiszpanii, bo nie mają z tatą pieniędzy, żeby dołożyć mi do wyjazdu.
- Żartujesz? Przecież pierwszy koncert miał być nasz wspólny, to przecież twoje największe marzenie.
- Tak, wiem. Teoretycznie mama się zgodziła bym pojechała, ale będę musiała spać u cioci.. Pod warunkiem, że tata też się zgodzi.
- Poważnie? Zero szaleństwa?
- Nie przesadzaj, ciocia nie jest taka zła. Na pewno będzie więcej luzu niż tu, w Niemczech. - zaśmiałam się.
- W takim razie trzymam kciuki. - również się zaśmiała. - Ogólnie pochwalę ci się, że będę miała jeden z najlepszych hoteli w Madrycie.
- Nathalie!
- No co?
- Nie wiem czy pojadę z tobą, a ty opowiadasz mi jakie czekają atrakcje? Głównie koncert Abrahama. Jak się nie uda t...
- Nawet nic nie mów! Uda się! Jestem tego pewna! - stwierdziła, przerywając mi wcześniej.
- Chciałabym Nathalie.. Chciałabym.. Dobra, ja muszę kończyć, bo zaraz mam obiad. Odezwę się potem. Trzymaj się.
- Pa Jess.
Rozłączyłam się i chwyciłam za laptopa. Na YouTube włączyłam Lanzalo i weszłam na twittera. Pierwszy tweet na głównej od razu rzucił mi się w oczy. "Trasa rusza już za dwa tygodnie. Nie mogę się doczekać! Madryt na pierwszy ogień! Do zobaczenia!" No tak, wszędzie muszą mi o tym przypominać, nawet sam zainteresowany. Zaczęłam przeglądać jego zdjęcia i różne sklejki, które sama wykonałam. Uśmiech nie znikał mi z twarzy. Zawsze dostrzegałam w nim zwykłego, szesnastoletniego chłopaka z San Fernando, a nie tego sławnego Abrahama Mateo, którego kochają miliony dziewczyn na świecie. Mimo, że go nie znam osobiście, czuję to. Moim największym marzeniem jest spędzić z nim chociaż jeden dzień. Najlepiej całe życie, ale to jest jeszcze bardziej nierealne. Z rozmyślań wyrwał mnie głos mamy.
- Jessica, chodź już! Obiad jest!
- Już idę, mamo!
Wyłączyłam laptopa i udałam się na dół. Gdy weszłam do kuchni, obiad był już na stole. Pyszna pieczona kaczka z jabłkami i sosem curry. Do tego ryż i zielona fasolka szparagowa. Mniam. Moja mama świetnie gotuje, nie jedna osoba może mi pozazdrościć. Usiadłam na krześle, grzecznie poczekałam na rodziców i zaczęliśmy jeść. Po dłuższej chwili ciszy, gdy na talerzach prawie nic nie zostało, mama odezwała się.
- Dzwoniłam do cioci. - zaczęła - Przykro mi Jess, ale ciocia Maddie wyjeżdża na całe wakacje do USA, a dom zostawia znajomym z Francji, którzy przyjeżdżają tam na wakacje. Nie ma opcji, abyś pojechała w te wakacje. Bardzo byśmy chcieli coś poradzić, ale naprawdę nic nie zrobimy. Przepraszam.
- Mamo, żartujesz, prawda? Powiedz, że tak! - mówiłam przerażona ze łzami w oczach.
- Mama mówi prawdę, córeczko. A my naprawdę nie mamy pieniędzy na to, by opłacić ci hotel. - odezwał się tata.
- Nie! - zaczęłam płakać. - Obiecaliście mi! Przysięgłam sobie, że w te wakacje pojadę do Hiszpanii, pójdę na koncert Abrahama, poznam go w końcu, a przede wszystkim spędzę najlepsze chwile z Nat! Wszystko mi zniszczyliście! Znów nie spełnię marzeń! Dziękuję!! - wykrzyczałam i zapłakana pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i wypłakiwałam się poduszce. Tyle czasu walczyłam o marzenia, a gdy już byłam niedaleko - spadłam i muszę wspinać się od nowa. Życie jest okropnie niesprawiedliwe. "Byłam bliska zobaczenia Abrahama Mateo. Rodzice wszystko zrujnowali, pewnie nigdy więcej nie nadarzy się okazja. #depresja". Tweet. Poszło. Teraz pewnie mnóstwo ludzi napisze jak to mi współczuje. Czasem wydaje mi się to fałszywe, ale mimo wszystko bardzo kochane. Paradoks, nie? Znalazłam moje ulubione opowiadanie o Abrim, akurat pojawił się nowy rozdział, zabieram się za czytanie. Opowiada ono o dziewczynie, która miała wszystko, rodzice nie przejmowali się jej losem tylko dawali jej pieniądze, a ona robiła co chciała. Była bogata, więc pozwalała sobie na wszystko, nawet spotkała kilkakrotnie Abrahama. Ehh, chciałabym być na jej miejscu w życiu realnym. Czytając i rozmyślając zeszło mi do późnego wieczoru. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Śniło mi się, że tańczę w deszczu z moim ulubionym hiszpanem i właśnie mnie przytulał, gdy obudził mnie telefon. Nathalie. No tak, tylko ona potrafi obudzić człowieka bardzo wcześnie.
- Halo? - powiedziałam bardzo zaspana.
- Nie uwierzysz! Wchodź na twittera! Zobacz co napisał!
- Kto?
- No wejdź! Zobacz! Serio nie uwierzysz!
- No dobra już, dobra. Chwilę.
Chwyciłam za laptopa i zalogowałam się na twittera. No tak, mogłam się domyślić, że chodzi o Mateo. Ale zaraz, zaraz... Czy to...?
- Aaaaaaaaaaa!! - zaczęłam piszczeć. Łzy poleciały mi z oczu. Tak, Nat miała rację. Nie uwierzyłam.
__________
Siemkaaaa!
Mam nadzieję, że coraz bardziej zaciekawiam :) Wiadomo, że początki nie są najlepsze, ale wszystko musi się rozkręcić :) Po lewej stronie w aktualnościach będziecie mieli najważniejsze informacje dotyczące bloga. M.in. kiedy pojawi się nowy rozdział :) Jeśli się podoba to zostawcie komentarz i wyślijcie znajomym.
Enjoy! x